Stanęła prosto z szeroko otwartymi zielonymi oczami, kiedy poczuła muśnięcie w umyśle. Taki ciepłe, delikatne, jak muśnięcie skrzydeł motyla. Na jej policzku wykwitły rumieńce. Na chwilę wstrzymała oddech. Nie chciała żeby ta chwila przeminęła. Dopiero po chwili dotarło do niej co przekazał jej chłopak. Odwróciła się i ruszyła w stronę domu oglądając się ostatni raz w ciemność za sobą.
- Trzymam Cię za słowo.- wyszeptała.
Wiedziała, że ją słyszy. Że dalej tam jest. Czuła to.
Cicho weszła przez okno do domu i ruszyła w stronę łóżka powoli rozbierając się. Ściągnęła buty, które dalej były zaśnieżone i kurtkę na której śnieg powoli zamieniał się w krople wody, które spływały po materiale niczym łzy po policzku. Tak jakby płakały ponieważ znów jest w domu, jakby płakały za tym co przeminęło. Chwila bezpieczeństwa i ciepła. Właśnie... Chwila. Nic nie trwa wiecznie. Pomyślała. Spojrzała tęsknym wzrokiem za okno w ciemność z której przed chwilą wróciła. Czy to na prawdę był dopiero początek? Miała taką nadzieję. Położyła się i otuliła kołdrą. Kiedy poczuła ciepło znów zobaczyła jego szkarłatne oczy. Myśl o tych pięknych oczach przerwał jej dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzała na zegarek. Była 5:15. Kto mógł o tej porze przyjść? Podniosła się z łóżka i włożyła na nogi kozaki na których śnieg już stopniał i ruszyła do drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz