.

Bardzo proszę wszystkich czytających o głosowanie w ankiecie umieszczonej na dole strony.
Mam małą chwilę zwątpienia; nie jestem pewny, czy powinienem kontynuować pisanie tej historii i chciałbym poznać Wasze zdanie :)
Dodatkowo zachęcam do zaznaczania "reakcji" pod postami ;)
Z góry dziękuję!

Paryż, 23 grudnia, 05:33



 Chłopak szybkim krokiem przemierzał ulice Paryża. Mrok, padający z rzadka śnieg i przenikliwy chłód. Z jego ust unosiły się obłoczki pary, gdy mijał wystawy i skryte w ciemności boczne uliczki. W pewnym momencie skręcił w jedną z nich. I kolejną.
Przemykał jak najszybciej starając się za wszelką cenę unikać wzroku napotykanych gdzieniegdzie typów, stojących w bramach
czy też wejściach do zapadłych kamienic.
Nie patrzył na zegarek, nie chcąc budzić jakiejkolwiek ciekawości zbirów. Choć bardzo go kusiło wstrzymywał się, przekonując świadomość, że i tak jest już spóźniony, a fakt 'ile?' nie ma żadnego znaczenia.
Znów skręcił i odetchnął z ulgą, widząc tylne wejście oświetlone samotną lampką nad prostokątem drzwi. Zbliżył się doń i wślizgnął do środka.
Przywitały go nieprzyjazne spojrzenia ludzi, których znał tak naprawdę tylko z widzenia. Spieszyli się i przemykali niczym duchy.
Westchnął. Skierował swoje kroki do szatni. Już po chwili stał w służbowym uniformie czekając na zamówienia.
~*~
Spiralnie skręconymi schodami dla personelu zmierzał na drugie piętro. Wąskim wejściem ukrytym za parawanem w japońskim stylu wyszedł na obszerny korytarz. Po jego lewej stronie mnóstwo wszelkiego rodzaju kanap, foteli i wielkich poduch, poustawianych w niezrozumiałym dla niego porządku. Po prawej zaś większe i mniejsze salki, do których wejścia ukrywały ciężkie zasłony w kolorze burgunda. Sektor VIP. Nie miał pojęcia, co niby takiego ciekawego w tym miejscu.
Salka numer 6. Największa z tego co wiedział. Delikatnie odsunął zasłonę. Wszedł, stanął w niewielkim przedsionku. Wyprostował się, poprawił ubranie starając się nie przechylić nawet minimalnie tacy niesionej w lewej ręce. Ruszył pewnym siebie płynnym krokiem. Zastukał lekko w framugę przyciągając spojrzenia dwóch kobiet obecnych w pomieszczeniu.
Ściana naprzeciw drzwi była cała ze szkła, zapewniając gościom pełny widok głównej sali klubu. Nie miał pojęcia cóż może być w tym takiego interesującego, jednak przywykł, że nie rozumie ludzi, których stać na coś więcej niż poziom 0.
I w tym pokoju było ciemno, rozświetlały go jedynie neony i lampy w odcieniach fioletu, które to świeciły za szybą.
Kobiety siedziały w miękkich fotelach odwróconych tyłem do szyby. Dostrzegł jednak wcześniej, że z namiętnością wpatrywały się w niczego nieświadomych ludzi, tańczących i bawiących się na dole.
Starał się nie patrzeć im w oczy. Większość Takich tego nie lubiła. Nie sposób było jednak nie zwrócić uwagę na intrygującą urodę i oryginalność kobiet.
Postawił na stoliku między fotelami dwie szklanki i karafkę z whiskey. Ukłonił się i rozpoczął odwrót.
- Czekaj. - wypowiedziała jedna z kobiet. Nie wytrzymał, spojrzał jej prosto w oczy. Uśmiechnęła się zmysłowo rozciągając karminowe wargi w uśmiechu. Zaparło mu dech, gdy ujrzał w pełnej krasie jej nieziemską postać.
Była niewielkiego wzrostu, niezwykle szczupłą Azjatką. Jej gęste rzęsy rzucały długie cienie na policzki pokryte cienką warstwą białego pudru. Oczy przypominały migoczące ciemną nocą gwiazdy. Włosy proste i czarne, z odcieniem fioletu spływały kaskadą na plecy i ramiona.
Na głowie jej spoczywał kapelusz, właściwie cylinder, przyozdobiony kilkoma czerwonymi piórami. Strojem zaś był klasyczny czarny frak, podkreślający jej kobiece kształty. W dłoni znowuż trzymała zgrabną laseczkę z zdawałoby się srebrnym uchwytem.
- Jak Ci na imię? - zapytała druga. Oszołomiony z trudem oderwał wzrok od pierwszej z nich. Widok owej drugiej wprost wmurował go w podłogę.
Krótkie włosy w kolorze platynowego blondu, biała niczym śnieg cera, ogromne oczy w chłodnym odcieniu fioletu. Asymetryczna grzywka zasłaniała lewą połowę jej twarzy, pod prawym okiem zaś widniał malunek błyskawicy. Obrana była podobnie jak jej towarzyszka, różnicą były jednak pióra – tej miały kolor błękitu. Uśmiechała się z wyczuwalną drwiną, jednak i od niej biła dziwna aura erotyzmu.
Chłopak nagle uświadomił sobie, że przestał oddychać. Szybko starał się opanować, co kobiety skwitowały jedynie wymianą porozumiewawczych spojrzeń. Niemal jednocześnie sięgnęły po szklanki upijając łyk.
Gdy już ustabilizował w miarę możliwości swój organizm znów na nie spojrzał. Patrzyły na niego wyczekująco. Pytanie. No tak, pytanie.
- Alain. Mam na imię Alain. - powiedział o wiele pewniejszym tonem, niż sam przypuszczał.
Blondynka uśmiechnęła się rozkosznie.
- Alain, Alain... - wymruczała. - Jakże przyjemnie, nie sądzisz Xiayu?
Znów wymieniły spojrzenia.
- Och tak... - westchnęła Azjatka lustrując uważnie chłopaka wzrokiem.
Był do tego przyzwyczajony, przynajmniej normalnie. Taka była też po części jego praca. Jednak tym razem czuł niezwykłą gorączkę rozpalającą jego wnętrze.
Blondynka wstała, i kocim krokiem zbliżyła się do chłopaka. W jednej dłoni wciąż trzymała szklankę, podczas gdy drugą powolnym ruchem przejechała po jego linii żuchwy. Stanąwszy na palcach ostrożnie ugryzła jego ucho.
- Ja nazywam się Vega. Ale nie będzie Ci to do niczego potrzebne. - wyszeptała.
Po tych słowach Alain z głośnym hukiem upadł na ziemię.


~*~

2 komentarze:

  1. No nie... :D Naprawdę ładnie opisałeś te urocze dziewczyny. Nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym znalazł złych słów całą masę :P

      Mam nadzieję, że będą Ci się podobały również w przyszłych fragmentach :>

      Usuń

Czy kontynuować pisanie?